Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Piłka nożna > Archiwum > 2009/2010 > Podkarpacie > Seniorzy > I liga
Nowa historia zaczęła się od remisu

Sandecja Nowy Sącz – Podbeskidzie Bielsko-Biała 1-1 (1-1)

1-0 Gawęcki 20 min
1-1 Świerblewski 43 min
Sędziował Mariusz Złotek  (Gorzyce). Żółte kartki: Zawadzki (82, faul na Jaroszu) – Jarosz (62, faul na Bębenku). Widzów 5500.
SANDECJA:
Kozioł - Makuch, Frohlich, Jędrszczyk, Borovićanin -  Broź (46 Jonczyk), Berliński, Zawadzki, Gawęcki (72 Stefanik), Bębenek (73 Skrzypek) - Fabianowski.
PODBESKIDZIE: Merda - Cieńciała, Baranowski, Konieczny (58 Ganowicz), Dancik - Malinowski, Matusiak (46 Jarosz) - Świerblewski, Ncube (66 Bagnicki), Matawu - Rocki.

Jak bardzo Nowy Sącz tęsknił za dobrym futbolem można było się przekonać parę godzin przed historycznym debiutem Sandecji w I lidze. Przed kasami stały tłumy chętnych do obejrzenia tego wydarzenia. Szczęśliwcy, którzy dostali się na trybuny, w ścisku musieli wręcz przytulać się do siebie, a przecież grzały ich nie tylko boiskowe emocje, ale i potworny upał. Dla piłkarzy ponad 5 tysięcy fanów to też było gorące wyzwanie, ale mu sprostali. Uraczyli tę rzeszę niezłym widowiskiem, podsumowanym sprawiedliwym remisem. Obaj trenerzy przyjęli go z zadowoleniem. - Na jeden punkt nie narzekam. Jak na pierwszoligowy debiut i klasę przeciwnika to zupełnie przyzwoity rezultat. Odzwierciedla przebieg boiskowych wydarzeń - podsumowywał trener Sandecji Dariusz Wójtowicz. Marcin Brosz, opiekun Podbeskidzia też nie kręcił nosem, choć jego ekipa jest w gronie faworytów I ligi i ma się bić o awans: - Podział punktów nie krzywdzi żadnego zespołu. My nie mamy czego się wstydzić, moi zawodnicy zagrali z poświęceniem, nie zrazili się utratą gola.
Do historii przejdzie nie tylko ów gol, zdobyty 2 sierpnia, nie tylko jego strzelec Dariusz Gawęcki, ale i nieświadoma na razie wagi sprawy półroczna córka strzelca - Nikola, bo to jej tata-piłkarz dedykował pierwsze trafienie dla Sandecji w I lidze. Złożyła się na nie także robota, którą wykonali wcześniej Maciej Bębenek, bo dał się sfaulować na 16. metrze i Dariusz Zawadzki, wykonawca podyktowanego za tamten faul rzutu wolnego. Zagrał z niego do Gawęckiego, a ten bez namysłu przymierzył w lewy róg bramki Podbeskidzia.
Tak podsumowany został czas przewagi Sandecji, w której miała o wiele lepszą okazję bramkową niż ta Gawęckiego. W 9 min Bębenek zapracował na rzut karny, padając po faulu Pawła Baranowskiego w "szesnastce". Do piłki podszedł Wojciech Fabianowski i trafił ... w słupek. - Byłem wyznaczony do wykonywania jedenastki z Darkiem Zawadzkim i  Mateuszem Broziem. Oni się nie kwapili do jej wykonywania, więc wziąłem odpowiedzialność na siebie i... zabrakło kilku centymetrów - tłumaczył się potem pechowy napastnik. Próbował wkrótce odkupić winę - w 16 min po wrzutce Marcina Makucha posłał piłkę głową ponad poprzeczkę.
Po golu sądeczanie próbowali pójść za ciosem (w 22. minucie groźnie uderzał Bębenek), ale z czasem musieli bardziej skupić się na hamowaniu ofensywnych zapędów bielszczan. Zresztą Piotr Rocki, nowa twarz Podbeskidzia, ale po staremu ruchliwa i dokuczliwa dla obrońców, absorbował ich uwagę cały czas. W 27. minucie strzelając z kilkunastu metrów trafił nawet w słupek. Parę minut wcześniej szczęścia z rzutu wolnego próbował Zambijczyk Ndabenkulu Ncube, Marek Kozioł odbił piłkę, a przy dobitce nieznacznie pomylił się Damian Świerblewski. Ciekawe jak zareagowałby faworyt, gdyby w 28. minucie Mateusz Broź postraszył go drugim gole. Minął już Merdę i spod końcowej linii zagrał do tyłu, ale tam nie czekał żaden z jego kolegów. Przed końcem pierwszej połowy na stronie, po której operował Broź zaczęła się tymczasem bramkowa akcja Podbeskidzia. Rocki przejął tam piłkę i po paru metrach sprintu z nią dośrodkował do nie obstawionego w polu karnym Świerblewskiego. Ten przyłożył z półobrotu, tym ładniej, że celnie.
Gol do szatni wywołał łatwe do przewidzenia reakcje obu stron - bielszczanie z dużą ochotą chcieli walczyć w drugiej połowie o pełną pulę, sądeczan ustawiło to w roli broniących się, ale raczej bez strachu w oczach. Szanse rodziły się po obu stronach, najciekawsze mieli Gawęcki, dwukrotnie Makuch, także 17-latek Michał Jonczyk, po drugiej stronie Świerblewski, Rocki i dobrze znany byłym kompanom z Kmity Piotr Bagnicki, który od tego sezonu przywdział bielskie barwy. Sama strzelecka ochota nie przyniosła jednak zmiany rezultatu. -  Przyjechaliśmy po trzy punkty, a musimy cieszyć się z jednego. Myślę, że stworzyliśmy trochę więcej sytuacji bramkowych i to my powinniśmy schodzić z boiska zwycięscy – oceniał po meczu najlepszy na boisku Piotr Rocki, zarzekając się, że po latach spędzonych w ekstraklasie gry w I lidze nie traktuje jako zsyłki: - W tej lidze występują naprawdę dobre drużyny i trzeba się więcej nabiegać, a bieganie to mój żywioł...

Żywotności 35-letniego Rockiego dziwił się nawet jego rówieśnik z Sandecji Jano Frohlich. - Jest niesamowity, raz dałem się mu nawet oszukać - śmiał się słowacki kapitan Sandecji, obiecując walkę o zwycięstwo w następnej kolejce w meczu w Świnoujściu z Flotą.
BOS

WIADOMOŚCI

2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty