Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Piłka nożna > Archiwum > 2009/2010 > Podkarpacie > Seniorzy > I liga
Kibice "Stalówki" nie wytrzymali i sobie poszli2009-08-01 20:20:00

Nie takiej inauguracji sezonu oczekiwano od Stali Stalowa Wola. Prowadzona przez nowego trenera Przemysława Cecherza zagrała tak fatalnie, że spora część kibiców opuściła trybuny już po godzinie meczu.


Stal Stalowa Wola - Dolcan Ząbki 1-4 (0-2)

0-1 Lech 15
0-2 Tataj 30
0-3 Imeh 56
0-4 Tataj 75
1-4 Mychalczuk 90
Sędziował Paweł Pskit z Łodzi. Żółte kartki: Szymiczek, Wieprzęć, Mihałewskyj, Łagiewka – Sawicki, Tataj. Widzów 3000.
STAL:
Wietecha - Szymiczek, Wieprzęć, Maciorowski, Lebioda - Olszewski, Uwakwe, Łagiewka, Trela – Mihałewskyj (46 Wasilewski), Salami (68 Mychalczuk).
DOLCAN: Misztal - Stawicki, Hirsz, Unierzyski (87 Pawłowicz), Korkuć - Hinc, Kosiorowski, Lech, Ziajka (74 Kułkiewicz) - Tataj, Imeh (67 Stańczyk).

Nie takiej inauguracji sezonu oczekiwano od Stali Stalowa Wola. Prowadzona przez nowego trenera Przemysława Cecherza zagrała tak fatalnie, że spora część kibiców opuściła trybuny już po godzinie meczu.
Pojedynek z Dolcanem rozpoczął się po myśli gospodarzy. W 8. minucie efektowną przewrotką popisał się debiutujący w barwach Stali, Ukrainiec Ihor Mihałewskyj, a golkiper gości musiał się sporo natrudzić, by wybronić to uderzenie. Z kolei kilka minut później, po dośrodkowaniu Piotra Szymiczka w znakomitej sytuacji znalazłby się Krzysztof Trela, gdyby w ostatniej chwili nie został uprzedzony przez obrońców gości.
Piłkarze "Stalówki" zdawali się kontrolować przebieg wydarzeń,  nic nie zapowiadało nagłego zwrotu akcji. Tymczasem już pierwsza groźna akcja zespołu z Ząbek zakończyła się bramką. Obrońcy Stali nie kwapili się zbytnio z kryciem Grzegorza Lecha, a ten, nie zastanawiając się długo, zdecydował się na płaski strzał zza pola karnego, którym pokonał Tomasza Wietechę. Bramka dodała wiary gościom, a gospodarzom podcięła skrzydła. W 23. minucie kolejną wyborną sytuację miał Marcin Korkuć - jakimś cudem piłkę po jego strzale zdołał jednak obronić Wietecha, a dobitki Kosiorowskiego i Tataja były niecelne. Zszokowani takim rozwojem sytuacji podopieczni trenera Cecherza starali się opanować boiskowe wydarzenia, zaczęli grać większą liczbą podań i powoli przejmowali inicjatywę, ale akcjom brakowało wykończenia.
Po jednym z nieudanych ataków zabójczą, jak się okazało, kontrę przeprowadzili przyjezdni. Podręcznikowo przeprowadzony lewym skrzydłem atak mocnym uderzeniem z ostrego kąta zakończył Tataj. Wietecha był bez szans. Gościom nie w głowie było bronienie dwubramkowej przewagi - nadal stwarzali groźne sytuacje podbramkowe. W 57. minucie, po doskonałym prostopadłym podaniu z głębi pola sam na sam z Wietechą znalazł się Benjamin Imeh. Zachował zimną krew i podwyższył wynik na 3-0. Trybuny zaczęły pustoszeć...
Kolejną stuprocentową sytuację zawodnicy trenera Marcina Sasala mieli w 70. minucie. Tym razem obrońcom "urwał się" Marcin Stańczyk, ale mając przed sobą tylko bramkarza Stali, przestrzelił. Jednak co się odwlecze, to nie uciecze – sześć minut później, po kombinacyjnej akcji, z dwóch metrów do bramki piłkę wepchnął Tataj. Rozmiary porażki mogły być jeszcze wyższe, ale po uderzeniu Kosiorowskiego z 86. minuty, gospodarzy przed kompletną kompromitacją uchroniło spojenie słupka z poprzeczką.
Grupie najwierniejszych fanów "stalówki", która pozostała na stadionie do ostatniego gwizdka, dane jednak było ujrzeć bramkę strzeloną przez ich zawodnika. Autorem honorowego trafienia był Jurij Mychalczuk – kolejny debiutujący napastnik rodem z Ukrainy, który został wprowadzony na ostatnie dwadzieścia minut gry, a mimo to okazał się najlepszym graczem Stali.
Na zakończenie warto jeszcze przypomnieć, że piłkarze ze Stalowej Woli w całej rundzie wiosennej poprzedniego sezonu dali sobie wbić u siebie zaledwie jednego gola...
Tomasz Pasternak

Zdaniem trenerów

Przemysław Cecherz, Stal:
- W przerwie powiedziałem chłopakom, że "pękli" po stracie pierwszego gola. Brakowało nam ambicji. Bramki straciliśmy po ewidentnych błędach obrony, ale nie chcę indywidualnie oceniać kto zawinił, póki nie obejrzę zapisu wideo. Oddaliśmy mecz, choć praktycznie Dolcan nas nie zaskoczył. Przed meczem analizowaliśmy, jak gra ten zespół.
Marcin Sasal, Dolcan:
- Udała nam się inauguracja nowego sezonu. Wygraliśmy w Stalowej Woli 4-1? Nie każdy potrafiłby tego dokonać. Przeprowadziliśmy kilka ciekawych akcji, a prostopadłe podania w pole karne często nękały stalowowolską obronę. Jedyne, o co mam pretensje do swoich zawodników, to nieco nonszalanckie zachowanie przy straconej bramce w końcówce spotkania.




WIADOMOŚCI

2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty