Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Piłka nożna > Archiwum > 2009/2010 > Małopolska > Seniorzy > I liga
Widzew w ekstraklasie, pogrom Sandecji!2010-05-16 19:53:00 MAS

Widzew Łódź  pokazał klasę w Nowym Sączu. Lider tabeli I ligi piłkarskiej już do przerwy prowadził z niepokonaną dotąd u siebie Sandecją 3-0, a w drugiej połowie meczu podwoił dorobek bramkowy, gromiąc sądeczan 6-1. Łodzianie przypieczętowali tak powrót do ekstraklasy.


Sandecja Nowy Sącz - Widzew Łódź1-6 (0-3)

0-1 Sernas 10
0-2 Sernas 30
0-3 Grzelczak 33

1-3 Gawecki 54

1-4 Ostrowski 63

1-5 Grzelczak 75

1-6 Oziębała 86

Sędziowali Mariusz Złotek oraz Tadeusz Gancarz i Tomasz Kukowski (Gorzyce). Żółte kartki: Ł. Broź, Ukah Widzów 6 000.
SANDECJA: Różalski - Makuch, Froehlich, Jędrszczyk, Borovićanin - Niane (79 Stefanik) - Bębenek, Gawęcki, Urban, Jonczyk (70 M. Broź) - Kmiecik (64 Janik).
WIDZEW: Mielcarz - Szymanek, Ukah, Bieniuk, Ł. Broź - Ostrowski (86 Budka), Lisowski (78 Oziębała), Grzeszczyk (20 Kuklis), Grzelczak - Sernas, Dudu.

 

Na całej Sądecczyźnie odwołano w niedzielę mecze, więc hitowe spotkanie Sandecji z Widzewem także stanęło pod dużym znakiem zapytania. Jak na to, że nieustannie padał w Sączu deszcz, boisko Sandecji nie było jednak tak tragiczne. Przynajmniej przed meczem wydawało się, że gra na nim jest możliwa. Odwołanie spotkanie było tym bardziej niemile widziane, że sprzedano komplet biletów, a w dodatku miała się odbyć sponsorowana transmisja telewizyjna z meczu. Trybuny zaczęły się zapełniać już na półtorej godziny przed spotkaniem. Fanów Sandecji, która na swoim stadionie nie doznała jeszcze porażki, deszczowa aura nie zniechęciła. 

Wydawało się, że w takich warunkach gra będzie dla obu zespołów, preferujących przecież techniczny futbol, bardzo trudna. Pewne było też, że ten kto szybciej zdobędzie bramkę, postawi się w wygodnej sytuacji. Na gorszym z każdym minutą boisku teoretycznie łatwiej było się bronić, niż konstruować koronkowe akcje. Chociaż - jak pokazały wydarzenia pierwszej połowy - oba zespoły zaprzeczyły tej teorii, prowadząc  szybką i otwartą grę.


Tym, który ustawił się w lepszej pozycji był Widzew. W 10 min goście wykorzystali niefrasobliwe zachowanie sądeckiej obrony i objęli prowadzenie. Sądeczanie pozwolili na dośrodkowanie Broziowi, było bardzo dokładne, Sernas - któremu nie przeszkodził Makuch - tylko lekko wybił się w górę i przedłużyl lot piłki  tak, że wpadła w róg  bramki Sandecji.

Gospodarze zupełnie nie zniechęcili się takim obrotem. W kolejnych minutach to do nich należała inicjatywa. Ciągnęli  z kolejnymi akcjami na bramkę Widzewa. W 17 min Bębenek z lewej strony idealnie dograł piłkę do stojącego na 5 .metrze Kmiecika, a ten właściwie nadział się na nią i nie strzelił, tylko fatalnie skiksował obok bramki. W 18 min obrońcy Widzewa zablokowali strzał Gawęckiego.


Za chwilę gorąco zrobiło się na ławce Widzewa  i trybunach. Trener Paweł Janas zareagować musiał na uraz Łukasza Grzeszczyka, który po wcześniejszym starciu był mocno odrealniony. Wreszcie  zszedł z boiska z podejrzeniem wstrząśnienia mózgu, został odwieziony do szpitala.

W 20 min doszło też do starć kibiców Sandecji ze służbami ochrony. Kibice wbiegli na murawę, trzeba było przerwać mecz. Interweniował kapitan sądeckiego zespołu Jano Froehlich, który pobiegł na trybuny i uspokajał  krewkich fanów. Po niespełna trzech minutach grę wznowiono.

Sandecja kontynuowała ofensywne akcje. W 25 min Bębek znów ostro dośrodkował z lewej strony, piłkę wybił Mielcarz, trafiła do Urbana, ale ten nie zdołał właściwie zareagować, źle przyjąwszy piłkę nie był w stanie dobrze uderzyć.


Za te odważne pomysły Sandecja została jak uczniak skarcona i to bardzo podobnie jak przy pierwszej bramce. Widzew w 30 min pośpieszył z kontrą, znów idealnie dośrodkowanie z prawej strony od Ostrowskiego znakomicie spożytkował Sernas. Wyskoczył z głową i tym razem mocnym strzałem w lewy róg bramki Różalskiego, nie dał mu szans.


Nie odgryzła się Sandecja w 32 min, gdy podobnego pomysłu próbował Borowićanin, posyłałając piłkę dalekim podaniem do Kmiecika, ten bowiem nie potrafi główkować tak jak Sernas.


I nim sądeczanie okrzepli po drugiej stracie przegrywali już 0-3. Kolejny błąd obrony wykorzystał Widzew. Grzelczak uwolnił się spod opieki Froelicha, minął też Różalskiego (wybiegł chcąc skrócić pole) i bez kłopotu trafił płaskim strzałem do pustej właściwie bramki. 0-3 to był wynik, którego nie spodziewały się  szczelnie wypełnione trybuny, a przed końcem pierwszej połowy goście mieli jeszcze trzy  bardzo dobre szanse - Lisowskiego, który z bliska przestrzelił, Grzelczaka - pojedynek z nim, gdy znów ograł obrońców, wygrał Różalski  i wreszcie Sernasa, który  został powstrzymany przez Różalskiego w pobliżu bramki. 

Prowadzenie 3-0 oznaczało, że Widzew, któremu punktu brakowało przed meczem do awansu, już mógł być go właściwie pewny. Łodzianie dojrzale wykorzystywali błędy sądeckich rywali. Co mógł wymyślić ich trener Dariusz Wójtowicz przez kwadrans przerwy?

 

Nie od razu zdecydował się na zmiany. Wyszła ta sama jedenastka Sandecji i początek drugiej połowy wyglądał jak cała pierwsza. W 48 min Lisowski strzelał groźnie, ale niecelnie. Za chwilę Gawęcki atomowym strzałem z 30 metrów wprowadził Mielcarza w duże tarapaty. Bramkarz wybijał piłkę zmierzającą pod poprzeczkę z dużym trudem, a potem łapał na raty. Sandecja nie rezygnowała i została nagrodzona. W 54 min wzięła przykład z rywala i strzeliła mu podobną bramkę jak dwie pierwsze w dzisiejszym meczu. Urban ze środka przesunął akcję na prawą stronę, stamtąd Makuch dośrodkował na środek pola karnego, a tu Gawęcki głową po koźle pokonał Mielcarza. Było 1-3.

W 62 min bramkarz Widzewa poradził sobie ze strzałem Urbana, a za chwilę błyskawiczna kontra jego kolegów przyniosła czwartą bramkę gościom! Kontrę wieńczył pięknym strzałem z woleja w okienko Ostrowski. Odpowiedź sądeczan mogła być natychmiastowa, gdyby nie kolejna fantastyczna interwencja Mielcarza. W 65 min instynktownie wybił piłkę po strzale Bębenka z  ostrego kąta, mogło być 2-4.
Tempo meczu nie spadało, sił sądeczanom mieli dodać nowi gracze na boisku - Sebastian Janik  i Mateusz Broź, młodszy brat grającego od początku w składzie Widzewa obrońcy Łukasza.

 

Goście też nie spoczywali na laurach. Po kolejnej kontrze prowadzili 5-1! Uciekli z nią obrońcom Sandecji, a na końcu, mimo rozpaczliwej interwencji Różalskiego, Grzelczyk po rękach bramkarza wepchnął piłkę do siatki.  Widzew bezlitośnie punktował mający wysokie aspiracje sądecki zespół - w 86 min rezerwowy Oziębała, po kolejnej kontrze, w której rozklepana została obrona Sandecji, po raz szósty pokonał Różalskiego. Wysoką  cenę płacili gospodarze za otwartą grę, właściwie każda kontra gości przynosiła im w tym meczu bramkę.

- Zagraliśmy dziś jak wytrawny bokser, punktowaliśmy Sandecję ciosami, wszystko nam wychodziło  i w pięknym stylu wracamy do ekstraklasy - cieszył się po meczu kapitan Widzewa Jarosław Bieniuk.



MAS


WIADOMOŚCI

2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty