Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Sportowa Małopolska
RYSZARD NIEMIEC po krakowskich derbach o stadionowym chuligaństwie na granicy bandytyzmu2017-12-15 23:58:00 Ryszard Niemiec

LEKCJA GIMNASTYKI (427)

Stadion specjalnej troski


Nie tak miało być jak jest, bo wytyczony marsz ku europejskim pucharom, w parę miesięcy przeistoczył się w rozpaczliwe oglądanie dna tabeli ekstraklasy. Piłkarska Cracovia, Wańka-wstańka polskiego futbolu, kolejny raz popadła w taneczny trans nad przepaścią. Cała Polska zachodzi w głowę, dlaczego klub, o którym zawodniczy żargon wyraża się jako „organizacyjnie dobrze poukładany”, znowu lokuje się wśród maruderów?


Kiedy na trenerskim stołku pojawił się Michał Probierz, jedna z najbardziej twórczych postaci wśród rodzimych szkoleniowców, wydawało się, że zdoła zakwestionować newtonowskie prawo ciążenia Cracovii ku degradacji. Odbiegający in plus od środowiskowej, średniej krajowej erudycyjnego potencjału, postarał się rozpracować fenomen Cracovii wielostronnie. Pokusił się nawet o zgłębienie tak zwanej klątwy pisarza Pilcha, sięgając do literackich zasobów sławnego kibica. Ogłosił nawet stosowny komentarz paraliteracki do wersetów myśliciela z Wisły (pow. cieszyński), niestety, nie do końca doczytał stosowne wyimki z najnowszych „Dzienników” Pilcha, gdzie jako pochopny apostata, odcina się ostatecznie od onegdajszej deklaracji zerwania z wiarą w Boga i Cracovię!


Nie pójdę jego śladem i pozostanę jedynie przy Stwórcy, albowiem to co dzieje się w Cracovii i na Cracovii, niestety, odrzuca od tego klubu długoterminowo. Powinno to dawać do myślenia włodarzowi pasiaków, szczególnie z tej racji, że ma do czynienia z aktem kontestacji kibica, który u schyłku 1981 roku prowadził walne zebranie Cracovii, na którym uchwalono nadanie Janowi Pawłowi II unikalnej, diamentowej odznaki jubileuszowej, co - jak wiadomo - wymagało podówczas niekonwencjonalnej siły woli. Środowisko Cracovii od dawna szczyci się postacią i świętością Karola Wojtyły, jej stadion nosi Jego imię, na nim miała miejsce pamiętna msza pojednania, inspirowana końcem ziemskiej posługi biskupa Rzymu. Niechby tylko z tych moralnych przesłanek obiekt przy Kałuży powinien wyróżniać się wyjątkowymi warunkami kultury spędzania na nim meczowego czasu.


Tymczasem podczas derbowego meczu z Wisłą doszło do aktu stadionowego chuligaństwa na granicy bandytyzmu. Oto wyposażeni w pirotechniczne środki rażenia kibice Cracovii, wysztyftowani na czarno, obsadzili sektor sąsiadujący z sektorem gości. Postanowili upamiętnić rocznicę stanu wojennego w Polsce napaścią na wiślaków, a swą agresję wyładowywali dywanowymi atakami świetlistych rac. Mając w świadomości urwane pół dłoni kibica, odrzucającego racę od stojących przy ojcu dzieci (zdarzenie podczas meczu w Andrychowie), świadkowie tego barbarzyństwa zachodzili w głowę, skąd na sektorze taki arsenał środków pirotechnicznych? Aby je zgromadzić na chronionym obiekcie sportowym, a do tego przemycić gabarytowe wyrzutnie rakiet, należało wejść w spółę co najmniej z ochroniarzami! Ten pożałowania godny spektakl był starannie wyreżyserowany i opakowany w quasi polityczną motywację, wynikającą z poetyki i semantyki wywieszonych sektorówek o antygwardyjskiej wymowie tradycji Wisły, wsparty zbiorowym chorałem agresorów, obwieszczającym WOJNĘ (sic!). W ten sposób kolejna granica łamania porządku i bezpieczeństwa na stadionie sportowym została przekroczona. Adekwatnie do skali działań przestępczych Komisja Ligi nałożyła drakońską karę finansową i zamknęła stadion dla publiczności na 2 mecze, ograniczyła wyjazdowe peregrynacje kiboli Cracovii po kraju.


Czekałem z niecierpliwością na reakcję prezesa Janusza Filipiaka, który ponoć pierzchnął ze stadionu przed końcowym gwizdkiem. Nazajutrz przemówił publicznie i raz jeszcze dał dowód niedostatku wyobraźni, poczucia odpowiedzialności i zrozumienia istoty oczywistych obowiązków organizatorów imprezy o tak mocno podwyższonej skali ryzyka. Przyznał łaskawie, że, owszem, pewna część odpowiedzialności za to co się wydarzyło klub bierze na siebie. Z tej niezbornej opinii wynikało, że pełniący swe prezesowskie obowiązki od 15 lat większościowy właściciel klubu, z tą odpowiedzialnością koniecznie pragnie się podzielić z państwem, policją, firmą ochroniarską, której płaci, ale także z PZPN i dziennikarzami! Policja nie wyłapała co do jednego sprawców napaści, dziennikarze zamiast tonować atmosferę nic, jeno ją podgrzewają, a PZPN tuczy się na grzywnach zdzieranych z klubów, tytułem kar za stadionowe zadymy. Filipiak w tym kontekście rad by zostać skarbnikiem PZPN… Chłodna analiza wywiadu, prowadzonego ze strony dziennikarzy krakowskich z niebywałym taktem, tak, aby nie wyprowadzić z równowagi i tak nadmiernie rozsierdzonego bohatera tej  pieśni, każe postawić wniosek mało budujący. Filipiak nie pójdzie na konfrontację z zadymiarzami, bo wspominając historię niepowodzeń właścicieli Legii - Wejcherta i Waltera, a także Cupiała z Wisły, dał do zrozumienia, że ich  śladem nie pójdzie. A przecież ma w ręku straszaki o dużej sile perswazji. Może nawet postawić stadionowym liderom ultimatum: jeśli nie przestaniecie, zamknę kurek z pieniędzmi...! Niestety, te oczekiwane od wielu sezonów jasne postawienie kwestii stadionowej dyktatury, nie przechodzi prezesowi przez gardło…


Ryszard Niemiec


Ryszard Niemiec



więcej wiadomości >>>
2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty