Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Główna środek > I liga
RYSZARD NIEMIEC zachęca Sandecję do gry w ekstraklasie w Krakowie, a nie w Mielcu2017-05-20 10:41:00 Ryszard Niemiec

LEKCJA GIMNASTYKI (397) 

Nim powstanie Maracana nad Kamienicą…


Małopolska piłka nożna umacnia swą pozycję eksportera na rynek niezwykle ekskluzywny, co wygląda, mniej więcej, jak wywóz pomarańczy do Izraela… Szlak przecierał dwa lata temu beniaminek ekstraklasy Bruk-Bet Termalica Nieciecza wkraczając do Mielca z ofertą zbytu interludium wysokiego futbolu. Pomysł został wymuszony przez życie futbolowe, jako że wynik sportowy w Niecieczy gwałtownie przyspieszył, a infrastruktura sportowa została w tyle…


Trzeba było szukać stadionu, na którym dałoby się przyjąć piłkarzy z Poznania, Lubina, czy Bielska-Białej. Najbliżej było do Tarnowa, ale w jednej ze stolic cywilizacji żużlowej wciąż na Niecieczę patrzą z góry, pochopnie zdejmując z siebie część splendoru jaki płynie na powiat, w którym eksplodował wielki wyczyn. O 50-kilometrowy rzut beretem znajdował się Mielec, więc szybko dobito targu. Wyglądało to na pierwszy rzut oka znakomicie. Miasto-ośrodek przemysłu lotniczego, którego klub od 20 lat przestał szybować na niebiosach futbolowych, miało być bardzo głodne wielkiej piłki i gwarantować frekwencję jak za czasów Laty, Kasperczaka, Kukli. Pierwsze kalkulacje mówiły o 5-8 tysiącach widzów, zwłaszcza że miejscowa Stal bobrowała w drugoligowym towarzystwie, więc mielczanie mieli usynowić Niecieczę i zdzierać gardła za jej drużynę. Okazało się: niekoniecznie! Dla środowiska pamiętającego czasy, gdy do Mielca fatygował się Real Madryt, HSV Hamburg, drużyna z Powiśla Dąbrowskiego była wyrzutem sumienia, naocznym dowodem degrengolady własnych możliwości. Wszczepienie Mielcowi serducha bijącego dla Niecieczy napotkało na barierę immunologiczną. Siłą rzeczy frekwencja nie przekraczała 3 tysięcy nabywców biletów wstępu, a doping zastąpiła protekcjonalna obserwacja na zimno, od czasu do czasu zakłócana falsetem setki kibiców z Niecieczy, wystraszonych debiutem w ekstraklasie. Patrząc z perspektywy dnia dzisiejszego można powiedzieć, że Mielec okazał się dla bezdomnego beniaminka miejscem nie do końca przyjaznym.


Powinna z tego faktu wyciągnąć wnioski Sandecja - kolejny fajter piłkarski, którego sportowe umiejętności przerosły dorobek infrastrukturalny. Tymczasem z Nowego Sącza dobiegły informacje, że będziemy mieć do czynienia z powtórką wersji mieleckiej i Sandecja zagra pierwszą rundę na stadionie przy ul. Kusocińskiego. I znowu małopolski klub chce się bawić w eksportera i niosącego kaganek oświaty futbolowej. Ożyły przy okazji historyczne wspomnienia liryczne o tym, jak to wychowankowie Sandecji - Andrzej Łatka i Krzysztof Łętocha wnosili wkład w legendę mieleckiej piłki, jak bardzo silna jest sztama pomiędzy kibicami obydwu klubów…


W tym miejscu pragnę zauważyć miałkość tej operacji myślowej, choćby z tego względu, że drogi Stali Mielec i Sandecji z reguły się nie krzyżowały ze względu na przepastne różnice w potencjałach i upodabnia się do najbardziej iluzorycznego mitu braterstwa pomiędzy fanami Wisły i… Polonii Przemyśl. Po drugie, Mielec jest w innym położeniu aniżeli dwa sezony temu. Jego zespół zadomowił się w 1 lidze, a przez moment dołączył do licznego peletonu drużyn aspirujących do awansu. W tej sytuacji psychologia trybun mówi jasno, że kibic mielecki nie ma moralnego interesu w podpieraniu sądeczan. Gadanie o mniejszych kosztach wynajęcia stadionu oddalonego o 125 kilometrów od Nowego Sącza, nie wytrzymuje krytyki. Nawet jak stadion Cracovii, o który w tym miejscu się upominam, będzie droższy, a być musi, ze względu na parametry kubaturowe i technologiczne, warto na niego postawić z paru względów. Najważniejszy - frekwencyjny! W Mielcu mamy gwarancję podobną jak w przypadku Niecieczy, w Krakowie dwa razy większą. Atutem są przede wszystkim komunikacja (co pół godziny autobusy do Krakowa i z powrotem, PKP nawet specjalne kursy) i liczna kolonia sądecka w Krakowie. Nie od rzeczy będzie też wspomnienie przynależności sądeckiego klubu do małopolskiej wspólnoty środowiskowej, które Sandecja od 1910 roku kształtowała i którego jest wyrazistym członkiem. Ponad wszystkimi argumentami góruje jednak opinia rzeczywistego gospodarza stadionu przy ul. Kałuży, jakim pozostaje miasto stołeczno-królewskie Kraków.


Na użytek niniejszego utworu zasięgnąłem opinii jego włodarza prof. Jacka Majchrowskiego. Wyznał, że występy trzech drużyn ekstraklasy na krakowskich obiektach mają swoje nie tylko promocyjne walory. Co więcej można dodać do tak postawionej kwestii? Ano jeszcze to, że historycznie ufundowane przyjazne relacje kibiców obu drużyn mają dodatkowe wsporniki kadrowe. Toż to przecież ostatnie lata niosły ze sobą zawodnicze przepływy z Cracovii do Sandecji, że przypomnę Banię, Cabaja, a ostatnio wielce efektywny duet pasiaków biało-czerwonych w barwach biało-czarnych Dudzic -  Wdowiak! Zatem Mielec - nie, Kraków - tak!


Ryszard Niemiec


2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty