Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Aktualności
RYSZARD NIEMIEC: Warto byłoby, zanim ciachnie się emeryturę piłkarzowi, bokserowi, czy koszykarce, sprawdzić sumienniej stan faktyczny2017-09-23 11:11:00 Ryszard Niemiec

LEKCJA GIMNASTYKI (415)

Byli gwardziści na stos...?


„Orły Górskiego” gwałtownie obniżają loty, skoro najbardziej wyrobiony politycznie piłkarz legendarnej ekipy, ordynarnie kabluje na kolegów! W sprawie personalnych następstw ustawy dezubekizacyjnej dał głos Jan Tomaszewski, wskazując na reprezentantów wywodzących się z krakowskiej Wisły, jako osoby czynnie współpracujące ze służbą bezpieczeństwa! Nie mam zamiaru wskazywać palcem krakowskich zawodników, skazywanych w taki sposób na infamię towarzyską i - być może - wpychać ich w strefę śmierci cywilnej. „Człowiek, który zatrzymał Anglię” w 1973 roku na Wembley, w odróżnieniu od większości swoich kolegów z kadry, porusza się na salonach politycznych III RP i zapewne rozumie, że obcinanie emerytur sportowcom dawnego pionu gwardyjskiego nie jest sprawą prostą jak konstrukcja cepa. Zabierając głos w stricte delatorskim stylu, najwyraźniej pomylił odwagę z odważnikiem, że posłużę się jego ulubionym grepsem słownym…


Jest faktem bezspornym, że najlepsi sportowcy z gwardyjskich klubów zatrudniani byli w jednostkach organizacyjnych resortu spraw wewnętrznych, a więc w milicji i służbie bezpieczeństwa. Niestety, ci najwybitniejsi, reprezentanci kraju w pierwszym rzędzie korzystali z listy płac SB. Nie dlatego, że dali się prowadzić na nich jako świadomi zadań represyjnych funkcjonariusze, ale dlatego, że nie pojmowali charakteru służby. Często nie rozróżniali podstawowych różnic pomiędzy mundurowymi funkcjonariuszami, a co dopiero pomiędzy działającymi na statusie tajności i bez rozgłosu pracownikami, noszącymi legitymacje SB. Gwardyjskie kluby w większości funkcjonowały w swoistej symbiozie z wojewódzkimi komendami MO i SB, ich prezesami byli z urzędu szefowie lub ich zastępcy, co przesądzało o stylu zarządzania, który zawodnikom w znaczny sposób ograniczał sferę osobistej niezależności.


Pamiętajmy, że do sportu wkraczają ludzie w wieku, który nie niesie ze sobą elementarnej znajomości ustroju państwa totalitarnego i składających się na nie struktur przymusu i represji, działających przeważnie niejawnie. Stojący u progu kariery dwudziestolatek rozumie tyle, że grając w gwardyjskim klubie uniknie odbywania służby wojskowej, do której młodzież pod każdą szerokością i długością geograficzną, specjalnie się nie pali. Idzie więc odsługiwać wojo do ZOMO, rzecz jasna nie wąchając ani koszar, ani normalnej czarnej roboty przy pacyfikacji robotniczych protestów. Kiedy staje się sportowcem klasy mistrzowskiej liczy na apanaże nie mniejsze niż w konkurencyjnych klubach górniczych, hutniczych, wojskowych, budowlanych, spółdzielczych, do których go tym goręcej kaperują, im więcej sobą reprezentuje na boisku. Szefowie gwardyjskich klubów mają świadomość, że aby sprostać rywalizacji na rynku transferowym, muszą płacić zawodnikom o wiele więcej, aniżeli zarabia zwyczajny milicjant, zwany „krawężnikiem”, dzielnicowy, czy nawet oficer z drogówki. W resorcie największe fundusze, często, niejawne, ma bezpieka, biuro ochrony rządu, jednostki szkolone do tzw. działań wewnętrznych, podporządkowane SB sekcje Wojsk Ochrony Pogranicza… Więc tam wiesza się czołowych zawodników, którzy biorą pensję i dodatki za to i owo, nie świadcząc merytorycznej pracy. Nawiasem mówiąc na całym świecie i w każdym ustroju, praca w niejawnym aparacie ucisku wymaga specjalistycznego wykształcenia i wyjątkowych predyspozycji, niekoniecznie identycznych do tych, które są potrzebne w sporcie. Z tego, co środowiskowy przekaz niesie, zawodnicy na wiadomych etatach pracę świadczyli wyłącznie w klubie, w klubie pobierali pensje, nie zdając sobie sprawy, że w ten sposób stawali się integralną cząstką aparatu ucisku.


Ponieważ kryterium, na podstawie którego dziś kwalifikuje się obywateli współpracujących czynnie z bezpieką, pozostaje czynnik świadomościowy, warto byłoby, zanim ciachnie się emeryturę piłkarzowi, bokserowi, czy koszykarce, sprawdzić sumienniej stan faktyczny. Automatyzm i bezduszność w procedurze zrealizowania słusznej merytorycznie uchwały sejmowej, nie pogłębiają jej warstwy moralnej wynikającej ze sloganu „zadośćuczynienia sprawiedliwości dziejowej”. Jeszcze niżej pochylić się wypada nad przypadkami sportowców-gwardzistów najwybitniejszych, takich na przykład jak  członkowie ekipy Kazimierza Górskiego. Ich zasługi powinny być uwzględnione, zdobyte medale i zwycięstwa, które narodowi dodawały otuchy w najtrudniejszych dla kraju czasach, raz jeszcze zwaloryzowane i rzucone na szalę. Wypada mniemać, że sądowa ścieżka odwoławcza, którą ustawa gwarantuje, weźmie pod uwagę złotość statusu sportowców z inkryminowanego pionu. Zanim los odwołań nie zostanie przesądzony, publiczne piętnowanie popularnych sportowców z najwyższego, reprezentacyjnego topu, powszechnie szanowanych za dorobek przez społeczeństwo, powinno być poskromione!


Ryszard Niemiec


Ryszard Niemiec


2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty